Czarnym Słupsk uciekł koszykarz. Niejeden klub PLK by tak chciał!

Robiąca w ostatnim tygodniu furorę historia o tym jak Czarni Słupsk – zgodnie z zapewnieniami prezesa Michała Jankowskiego – radzą sobie od trzech lat w PLK z wyjątkowo niskim budżetem na poziomie 15-16 w lidze (nawet, jeśli dane na które się powołuje prezes obejmowały tylko 14 klubów) doczekała się wyjątkowo efektownego epilogu.
Ucieczka/rozstanie z Jamelle Haginsem teorię o skrajnie oszczędnym stylu zarządzania klubem ze Słupska potwierdza dobitnie!
Sprowadzony przez klub ze Słupska już w trybie awaryjnym tuż przez sezonem 34-letni amerykański środkowy grał w zespole prowadzonym przez Mantasa Cesnauskisa słabo, nawet jeśli jego dokonania statystyczne (11 punktów i 5.8 zbiórki w ciągu 23 minut gry) nie wyglądają może fatalnie. Już kilka tygodni temu stało się jasne, że jego ograniczenia fizyczne nie pozwalają mu pod względem defensywnym zapewniać drużynie gry, jakiej się po nim spodziewano. Niska jak na podkoszowego skuteczność rzutów z gry (53 proc.) też robiła swoje. Hagins spisywał się w ofensywie tak nieefektywnie po raz pierwszy od debiutanckiego sezonu na europejskich parkietach, który miał miejsce 10 lat wcześniej w lidze greckiej.
„Gdybym miał oceniać zespół ze Słupska tylko po tym meczu, mógłbym dojść do wniosku, że to nie Mantas Cesnauskis był największym ich problemem, lecz niewłaściwy dobór zawodników. Mam na myśli głównie duet Jamelle Hagins –Quincy Ford. Obaj sprawiają wrażenie, jakby fizycznie na tym etapie swoich karier nie byli już gotowi do robienia różnicy w dość wymagającej pod tym względem PLK. Od tego pierwszego lepszy jest Szymon Tomczak” – pisał kilka dni temu po ostatnim meczu Czarnych, przegranym już pod wodzą Robertsa Stelmahersa ze Śląskiem, Piotr Karolak.
Pożegnanie się z zawodnikiem mającym gwarantowany kontrakt do końca sezonu jest zazwyczaj dla klubu kosztowne. Zwyczajowo formułka, którą czytamy później w oficjalnych komunikatach prasowych „umowa została rozwiązana za porozumieniem stron” oznacza, że klub, by pozbyć się koszykarza, wypłaca mu pensje za 2-3 kolejne miesiące.
Hagins w dwóch ostatnich meczach Czarnych grał już bardzo słabo (5.5 punktu i 3.0 zbiórki). Gdyby klub w poniedziałek podjął decyzję o pożegnaniu się z nim – słono by go to kosztowało. Amerykanin w ostatnich latach zazwyczaj podpisywał kontrakty gwarantujące mu miesięcznie ok 8-10 tys dol. W Czarnych wyższe mogą mieć jedynie Loren Jackson i Alex Stein. Gdyby prezes Jankowski sam podjął decyzję o rozstaniu się z koszykarzem, musiałby więc wyłożyć być może nawet ok. 100 tys. zł.
Ale Czarnym we wtorek spadł z nieba przedwczesny prezent świąteczny. Jak poinformował serwis zkrainynba, Hagins sam wówczas oświadczył, że odchodzi z klubu. – To mój koniec. Odchodzę – takie słowa miał skierować do kolegów z drużyny przed treningiem.
W czwartek było już jasne dokąd Amerykanin się wybiera. To zawodnik, który znaczną część swojej kariery spędził w Turcji. Tym razem jego przedstawiciele ustalił warunki umowy z występującą w II lidze drużyną Cayirova. Nie mylmy pojęć! Fakt, że ustalił warunki, nie oznacza, że podpisał kontrakt, nawet jeśli turecki klub już o tym poinforował. Aby móc tego dokonać, poprzedni klub – czyli Czarni – musi jeszcze nowej drużynie Haginsa wydać list czystości.
Tymczasem słupski klub, nawet jeśli w poniedziałek mógł być skłonny dopłacić, by tylko pozbyć się nie spełniającego oczekiwań sportowych zawodnika, już we wtorek – gdy tylko usłyszał, że ten chce odejść i ma konkretną ofertę – mógł zacząć zgrywać lekko zaskoczonego. Cóż, okazało się, że tylko nie będzie musiał mu płacić odszkodowania za zerwanie umowy, ale może wręcz oczekiwać, że otrzyma dodatkowe środki za wykup obowiązującego przecież kontraktu.
Negocjacje w tej sprawie między Czarnymi a przedstawicielami Haginsa trwają. Można być spokojnym, że niebawem skończą się „porozumieniem stron”. Słupsku zespół nie zdoła znaleźć następcy swojego środkowego na sobotni mecz z Kingiem, lecz jego kibice powinni się tak naprawdę cieszyć. W sobotę szansę dłuższej gry dostanie Tomczak, a nowy środkowy w ciągu kilku dni pojawi się w słupskim klubie.
Jeśli Czarni faktycznie nie tylko uwolnią środki z umowy Haginsa, ale także otrzymają dodatkowe odszkodowanie za uwolnienie go z kontraktu będą mieli dwie możliwości jak tę sytuację wykorzystać:
– mogą po prostu, mimo ograniczonego budżetu, sięgnąć po następcę Haginsa z nieco wyższej półki finansowej
– mogą też część z zaoszczędzonych (z pensji Haginsa) i uzyskanych (z odszkodowania) pieniędzy przeznaczyć na sfinansowanie dokonania jeszcze jednego zmiany personalnej w zespole – chociażby wymianęForda
Tak czy inaczej całe zamieszanie wokół amerykańskiego środkowego to znakomita informacja nie tylko dla prezesa Jankowskiego, ale także trenera Czarnych Robertsa Stelmahersa. Łotysz dzięki temu zyskują natychmiastową szansę dokonania zmian w składzie zawodzącej drużyny.
To oczywiście nie pierwsza historia w przypadku PLK, gdy niechciany przez klub zawodnik nagle otrzymuje ofertę z zagranicy i odchodząc mocno pomaga swojemu pracodawcy. Niespełna dwa lata temu w podobnych okolicznościach Legię opuszczał Ray McCallum. Amerykanin z bogatą historią w NBA nie sprawdzał się w roli rozgrywającego, ale w styczniu został wykupiony przez zespół francuskiej ekstraklasy. Dzięki zapisowi o buyoucie w umowie warszawski klub otrzymał wówczas za niego 50 tys. dol. Dzięki temu mógł sobie pozwolić na zatrudnienie Kyle’a Vinalesa, który później wprowadził Legię do półfinału playoff.
– Ja dużo bym dał, aby jeden z moich zawodników uciekł tak ładnie, jak Hagins Czarnym. Na pożegnanie chętnie wykupiłbym mu jeszcze bilet lotniczy – śmieje się, słysząc o tym, że Czarni wstrzymują wydanie listu czystości Amerykaninowi prezes jednego z rywali Czarnych z PLK.
Takich sytuacji – czytaj: obcokrajowców zawodzących sportowe oczekiwania – jest w naszej lidze więcej.