Gen. Waldemar Skrzypczak o incydencie z rakietą Falcon 9 ...

Gen. Skrzypczak został poproszony przez PAP o komentarz do zdarzeń z ostatnich 48 godz., kiedy w środę w okolicach Poznania rozbiły się szczątki rakiety Falcon 9, a w czwartek poinformowano o rozbiciu się niezidentyfikowanego dotąd obiektu w okolicach Czerska (Pomorskie). Odpowiedzią na te wydarzenia były zarzuty wobec Polskiej Agencji Kosmicznej, która zdaniem rządzących — m.in. szefa MON, ma problem z komunikacją.
"Z tego, co mi wiadomo, Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) z wyprzedzeniem informowała, że istnieje prawdopodobieństwo, iż w rejonie Europy może dojść do takiego zdarzenia" – powiedział wojskowy. To ostrzeżenie, jak wskazał, dotyczyło nie tylko Polski, więc każde z państw musiało wziąć pod uwagę, że to może mieć miejsce właśnie na jego terenie.
Skrzypczak podkreślił także, iż nie do przewidzenia było, czy to spadnie w Sztokholmie, czy w Warszawie, czy gdziekolwiek indziej, ponieważ "szczątki przechodzą przez stratosferę, gdzie dzieją się dziwne różne rzeczy". Wskazał, że trajektoria lotu fragmentów rakiet jest zmieniana w wyniku wielkich temperatur i wielkich ciśnień.
Jak zaznaczył generał, jego zdaniem, obecna "pyskówka pomiędzy resortami a POLSA jest zupełnie bez sensu i niczego nie wnosi do sprawy".
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
"Bo gdyby nawet było wiadomo, że fragmenty rakiety spadną nad Polską, to jakie środki zaradcze przedsięwziąłby wówczas szef MON – kazałby je łapać wojsku w siatki na motyle, czy wysłałby samoloty, żeby je zniszczyły" – pytał retorycznie wojskowy.
Czytaj także: Polska Agencja Kosmiczna tłumaczy się ze szczątków rakiety
Waldemar Skrzypczak uważa, że do sprawy należy podejść zdroworozsądkowo i do kieszeni schować kwestie ambicjonalne, typu, że ktoś o czymś dowiedział się za późno, bo "w żaden sposób nie przekłada się to na rzeczywistość" i "jest niepoważne".
Zauważył, że z obiegu informacji – nawet jeśli jest on do poprawy – "nie ma, co robić wielkiego problemu strategicznego". "Natomiast trzeba mieć świadomość tego, że jeżeli takie rakiety latają, a będzie ich coraz więcej, to ich fragmenty będą spadały" - podkreślił.
Jego zdaniem, dopóki nie wyrządzają większych szkód, czy to materialnych, czy to w ludziach, nie ma sprawy, natomiast rządzący powinni wziąć pod uwagę, że może być inaczej i "będzie dochodziło do dramatów".
"Więc wydaje mi się, że to jest problem, który sięga wyższego poziomu, głównie dotyczy tych, którzy są odpowiedzialni za wystrzeliwanie tych rakiet, prowadzenie ich i potem wprowadzenie w atmosferę celem zniszczenia" – ocenił Skrzypczak.
Wyjaśnił, że teoretycznie rakiety powinny ulec samozniszczeniu w atmosferze, ale czasem może pójść coś nie tak. "Ale odpowiedzialni za to są nie nasi rządzący, nie nasze wojska lub ktokolwiek inny, tylko ci, którzy te rakiety wystrzeliwują i wprowadzają w atmosferę nie tam, gdzie powinni, daleko od strefy bezpiecznej" - zaznaczył.
W opinii gen. Skrzypczaka, jeśli Polska powinna mieć do kogoś pretensje, to do Elona Muska, do którego należała rakieta Falcon 9 i to "do niego kierować roszczenia".
"Problem nie jest z obiegiem informacji, tylko w tym, że te rakiety będą spadały, poza naszą kontrolą" – zaakcentował wojskowy.
"Uważam, że powinniśmy powiedzieć wyraźnie. Nie życzymy sobie, żeby wprowadzano nad Polską atmosferę do zniszczenia rakiety, bo grozi to nam stratami materialnymi i zabijaniem ludzi" – spuentował.