Skrót meczu Legia Warszawa GKS Katowice 4:1. Jak są w formie ...

GKS Katowice nadepnął Legii Warszawa na odcisk i srogo na tym pożałował. Po strzelonym golu stracił cztery i przegrał przy Łazienkowskiej 1:4, a mógł nawet wyżej, gdyby nie np. poprzeczka. - To jest najniższy wymiar kary - stwierdził Marek Jóźwiak w Canal+ Sport. Polecamy skrót najciekawszych akcji, bo jest na co popatrzeć.
Beniaminek z Katowic rozpoczął odważnie i bez respektu dla faworyzowanych gospodarzy. I to GKS stworzył pierwsze groźne sytuacje, ale strzały Słowaka Adama Zrelaka i Adriana Błąda obronił Kacper Tobiasz.
Zgodnie z powiedzeniem, że "do trzech razy sztuka" goście wreszcie dopięli swego - w 25. minucie po rzucie różnym Estończyk Marten Kuusk przedłużył dośrodkowanie Bartosza Nowaka, a zamykający akcję Zrelak z bliska posłał głową piłkę do siatki.
Prowadzeniem katowiczanie cieszyli się trzy minuty. Po dośrodkowaniu Radovana Pankova niezbyt precyzyjnie uderzył piłkę Ryoya Morishita, ale Japończykowi wyszło z tego idealne podanie, które z bliska na wyrównującego gola zamienił Steve Kapuadi.
Tuż przed przerwą legioniści zdobyli drugiego gola - składną akcję i dokładne zagranie Portugalczyka Rubena Vinagre'a sfinalizował Kacper Chodyna.
"Gol do szatni" jakby podciął skrzydła ekipie trenera Rafała Góraka, która w drugiej połowie nie przypominała drużyny z początku spotkania.
Prowadzenie miejscowych w 50. minucie powinien podwyższyć zamykający akcję Marca Guala wślizgiem Chodyna, lecz chybił z dwóch metrów. To jednak tylko zwiastowało jeszcze większe kłopoty gości.
W 61. minucie w pole karne zagrał Wojciech Urbański, przed bramkę Dawida Kudły kopnął Chodyna, a tam nieporadnie interweniujący Artur Jędrych skierował piłkę do własnej bramki. Cztery minuty później było już 4:1 - Rafał Augustyniak zdecydował się na uderzenie z dystansu, a piłka po odbiciu się od wystawionej pięty Lukasa Klemenza zmyliła golkipera GKS.
Chwilę później gospodarze byli bliscy piątego trafienia, ale po bombie Morishity na przeszkodzie stanęła poprzeczka. Później jeszcze do siatki posłał piłkę rezerwowy Tomas Pekhart, ale ze spalonego, i emocje się skończyły. W końcówce oba zespoły czekały już na ostatni gwizdek sędziego, a Karol Arys im uczynił zadość i nie przedłużył spotkania nawet o jedną minutę. PAP

Legia Warszawa oddała hołd Lucjanowi Brychczemu - legendzie ...