Kierowcy szturmują stacje paliw po gaz. Wywołali wzrost cen, bo... pomylili LPG z LNG.


Wtorkowa informacja o wstrzymaniu przez Rosję dostawy gazu do Polski, wywołała dzisiaj duże kolejki na stacjach benzynowych w Łodzi i okolicach. Kierowcy hurtowo ustawiają się po LPG, myśląc, że paliwa może zabraknąć. Takie założenie jest błędne i przyczynia się do wzrostu cen. Putinowski dekret dotyczy bowiem LNG, czyli gazu ziemnego, a nie LPG – mieszaniny gazów ropopochodnych. Duże kolejki wykorzystują łódzkie stacje benzynowe, które na zwiększone zainteresowanie zareagowały błyskawicznie i od razu podniosły ceny gazu - o 30 gr w ciągu kilku godzin...
3,61 zł za litr rano i 3,93 zł za litr po południu. Taki wzrost można było dzisiaj zaobserwować na stacji Circle K przy ul. Aleksandrowskiej. Z 3,55 na 3,89 zł podniesiono z kolei cenę na stacji autogaz przy ul. Szczecińskiej. Przy takim tempie szybko pęknie "czwórka z przodu" za litr LPG. Wczorajsza reakcja do złudzenia przypominała pierwszy dzień wojny na Ukrainie, kiedy kierowcy szturmowo ruszyli na stacje paliw.
Podniesienie ceny o 30 gr w ciągu kilku godzin, na jednej dostawie z hurtowni, oznacza jedynie dodatkowy zarobek i zwiększoną marżę dla właściciela stacji. Nie mamy w tej chwili żadnych przesłanek, że miałyby być jakiekolwiek problemy z dostawą gazu – tłumaczy pan Robert, właściciel stacji autogaz na Bałutach. - LNG to nie LPG. Ludziom się to często myli, bo wychodzą z założenia, że przecież “gaz to gaz” - śmieje się właściciel.