Hirsch o wstrząsającej sytuacji na środku Atlantyku. Trafili na ponton uchodźców
Maja Hirsch opowiedziała o wstrząsającej sytuacji, której była świadkiem podczas programu "Przez Atlantyk". Aktorka wyznała, że to, co zobaczyła, było po prostu przerażające. "Wszyscy zaczęli krzyczeć, coś się dzieje" - wspomina.
ZdjęcieMaja Hirsch była jedną z gwiazd serialu "BrzydUla" i to stąd kojarzy ją większość widzów. Ostatnio wyznała, że nie chciała odchodzić z produkcji. Zaproponowała nawet nowy aneks do umowy, ale nie dostała odpowiedzi.
Ostatnia rozmowa z moim agentem na temat dalszego mojego udziału odbyła się dwa miesiące temu... Od tamtej pory nikt się do niego nie odezwał. (...) Czekam więc cierpliwie na decyzję, czy postać zostanie uśmiercona, czy rozmowy będą wznowione
wyjaśniała na Instagramie.
Teraz aktorka ponownie pojawiła się w telewizji, ale w zupełnie innym wydaniu. Wzięła udział w nowym programie "Przez Atlantyk". Z zapowiedzi wynika, że produkcja dostarczy widzom wiele emocji. W pierwszym odcinku załoga statku natrafiła na ponton, którym prawdopodobnie uciekali uchodźcy. W rozmowie z Pudelkiem Maja wyznała, że to jeden z najtrudniejszych momentów, jakich doświadczyła. Okazuje się, że ponton był dobrze zamaskowany. Ktoś specjalnie pomalował go tak, by nie dało się go dostrzec.
To było tak abstrakcyjne. Są po prostu takie sytuacje, na przykład to, co się dzieje teraz, mi się to w głowie nie mieści. Tak samo miałam z tym pontonem. Ja w ogóle byłam długo pod pokładem, zanim zobaczyłam ten ponton. Wszyscy zaczęli krzyczeć, coś się dzieje... Ale jaki ponton, gdzie ponton?
mówiła Hirsch
Aktorka dodała, że najgorsze było to, co znajdowało się w środku.... Elementy garderoby, dziecięce ubranka, baniaki po wodzie. "Na szczęście tam nie było ludzi" - opowiadała Maja. W jej odczuciu to było przerażające i "takie coś, czego ja nie rozumiałam za bardzo, czego w życiu nie widziałam". Dookoła pontonu pływało mnóstwo ogromnych ryb, które wyglądały, jakby "po prostu czuły ludzkie mięso". "Wszyscy byliśmy ciekawi, czy ci ludzie zostali uratowani i pytaliśmy kapitana, po czym można poznać, że ci ludzie byli uratowani" - mówiła poruszona aktorka.
Wcześniej Maja Hirsch opowiadała, jak podróżowało jej się z Antkiem Królikowskim. Wyjawiła, że był niespokojny i ciągle czegoś chciał. Aktor nieustannie proponował, żeby załoga w coś zagrała, wymyślał różne aktywności i "był nie do zabicia".
Nosiło go, cały czas machał tymi rękami, cały czas chciał coś organizować, a ja miałam tak, że chciałam po prostu tam być. (...) Potrzebowałam przestrzeni, żeby się wyciszyć i tak dalej, a Antek cały czas "maszyna". I czasem mnie to męczyło, ale Antek też jest takim człowiekiem, z którym można się dogadać. On słucha drugiego człowieka i słucha, co się do niego mówi. Jak się go prosiło, żebyśmy trochę "zbastowali", to "bastowaliśmy"
podsumowała.
***
Zobacz także:
COVID-19 nie zniknął, przysłoniła go wojna
W życie weszły rozwiązania podatkowe dla wspierających ofiary wojny w Ukrainie
Rodowicz, Górniak, Steczkowska. Ile naprawdę kosztował koncert "Solidarni z Ukrainą"?
Marina upomina w sprawie uchodźców! "Nie są zwierzętami w ZOO"
Wideo