Zmarł Marian Turski. Człowiek niezwykły, świadek epok, nasz ...

W swojej misji świadka historii Marian Turski przez dziesięciolecia podróżował, a właściwie pielgrzymował po świecie. Człowiek niezwykłej życzliwości, wrażliwości i ciepła. Był zawsze.
Z ogromnym smutkiem żegnamy Mariana Turskiego, wieloletniego redaktora „Polityki”, naszego skromnego i serdecznego kolegę, a przy tym wyjątkowego strażnika pamięci, wybitnego człowieka, którego głos był słyszalny na całym świecie.
Nie bądź obojętny
Świadek epok, dziennikarz, historyk, oświęcimiak. Przyjaciel, przenikliwy obserwator, wybitny mówca i słuchacz, człowiek niezwykłej wrażliwości, życzliwości, ciepła. Nasz Marian.
W swojej misji świadka historii Marian Turski przez dziesięciolecia podróżował, a właściwie pielgrzymował po świecie wciąż tak samo intensywnie: jego przemówienia na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, UNESCO, światowych organizacji i fundacji były słuchane i odbierane jako swoisty testament Pokolenia Holokaustu, głos przestrogi, ale i nadziei.
„Autorytet o światowym znaczeniu, rzecznik porozumienia polsko-żydowskiego, publicysta, historyk. Polski Żyd. Osoba, bez której nie byłoby naszego muzeum i nie było takiego muzeum – stojącego po stronie mniejszości, wykluczanych, krzywdzonych – pisze dyrektor Muzeum Polin Zygmunt Stępiński. – Marianie, Twoje muzeum opłakuje Cię i żegna. Mieliśmy w Tobie oparcie, trudno uwierzyć, że już nigdy Twój palec nie wytyczy szlaku, po którym będziemy zmierzać, ufni, że to najlepsza dla nas droga. Zostawiasz po sobie wielką spuściznę intelektualną, zostawiasz muzeum, które pomagałeś stworzyć i któremu do ostatnich chwil poświęcałeś zaangażowanie, czas i energię. Energię, która wydawała się niespożyta”.
Gdy Marian Turski przemówił w dniu obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz 27 stycznia 2020 r., jego słowa obiegły cały świat. Były poruszające i mądre, skierowane do wszystkich, ale przede wszystkim do młodszych pokoleń. Ten więzień Auschwitz, dokąd został wywieziony w sierpniu 1944 r. z getta w Łodzi, tuż przed wyzwoleniem był przymusowym uczestnikiem dwóch marszy śmierci, gdy Niemcy pędzili uwięzionych najpierw z Auschwitz do Buchenwaldu, potem do Theresienstadt. Tam, bliski agonii, doczekał 8 maja 1945 r. wyzwolenia.
Powołując się na słowa swojego przyjaciela Romana Kenta, Marian Turski zaproponował przyjęcie jedenastego przykazania: „Nie bądź obojętny”. „Auschwitz nie spadło z nieba”, mówił w 2020 r. To przesłanie, które wciąż powraca i nie traci aktualności.
I dalej: „I to chciałbym powiedzieć mojej córce, to chciałbym powiedzieć moim wnukom. Rówieśnikom mojej córki, moich wnuków, gdziekolwiek mieszkają: w Polsce, w Izraelu, w Ameryce, w Europie Zachodniej, w Europie Wschodniej. To bardzo ważne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni temu przykazaniu. Jedenaste przykazanie: »Nie bądź obojętny!«. Bo jeżeli będziecie obojętni – to nawet się nie obejrzycie jak na was, na waszych potomków jakiś Auschwitz nagle spadnie z nieba” (tutaj do przeczytania w całości).
Przemówienie niesłychanie poruszyło polską i światową opinię publiczną. Jako redakcja podjęliśmy wtedy inicjatywę zgłoszenia kandydatury Mariana Turskiego do Pokojowej Nagrody Nobla. Otrzymaliśmy od Państwa – ludzi kultury, nauki, polityki, mediów – tysiące głosów poparcia.
„XI Nie bądź obojętny” to również tytuł książki, która ukazała się w 95. urodziny Mariana, opatrzonej wstępem Olgi Tokarczuk. „Często się boję, że kiedy świadkowie odejdą w ostatnią podróż, kiedy nas osierocą, kiedy przestaną do nas mówić, ludzie zapomną o złu. Będą je lekceważyć, ignorować ustalenia historyków, podważać fakty, w końcu nie zechcą już pamiętać koszmaru – pisze noblistka. – Traktuję świadectwa: opowieści, przestrogi, refleksje, jak swoiste szczepionki przeciw złu. Jeśli nie będziemy się szczepić najstraszniejszymi doświadczeniami przeszłości – choroba wróci”.
Wrażliwość, życzliwość, ciepło
Marian Turski urodził się w litewskich Druskiennikach w 1926 r. Swoje szkolne lata spędził w Łodzi. To, co przeżył jako nastolatek w czasach pogardy – łódzkie getto, obozy – Auschwitz i Buchenwald, zaangażowanie w obozowy ruch oporu, dwa marsze śmierci – wywarło wpływ na całe jego późniejsze życie. Holokaust pozbawił go najbliższych: z 43 osób przeżyły tylko cztery. Gdy wojna się kończyła, Marian Turski miał 19 lat.
Po wojnie studiował prawo i historię na Uniwersytecie Wrocławskim i tam zaczynał swoją przygodę z dziennikarstwem. W połowie lat 50. był redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”, przez prawie 70 lat był szefem działu historycznego tygodnika „Polityka”. Autor i współautor ponad 800 tekstów, pomysłodawca wielu akcji i konkursów pamiętnikarskich ogłaszanych na łamach tygodnika, wreszcie twórca Nagrody Historycznej POLITYKI, wokół której zgromadził najwybitniejszych polskich historyków. „Myślę, że była i jest szkołą racjonalizmu – mówił o „Polityce”. – Nasi czytelnicy, dawni i współcześni, szukają chyba u nas odpowiedzi na pytanie, jak żyć w nowym społeczeństwie, jak się odnaleźć w nowych sytuacjach. A my od dekad próbujemy szukać racjonalnego pierwiastka w rozchwianym świecie”.
Jego poglądy na świat kształtowały się wśród kolegów z Lewicy Związkowej w łódzkim getcie. Był zaangażowany w popieranie ruchów wyzwoleńczych w Afryce. Brał udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery w Alabamie w 1965 r. Pracował na rzecz jak najlepszych stosunków polsko-żydowskich, był gorącym orędownikiem pojednania polsko-niemieckiego, strażnikiem i kustoszem pamięci polskich Żydów. Za tę działalność uhonorowany najwyższymi odznaczeniami wielu państw. W 2013 r. Marian Turski został odznaczony przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka Wielkim Krzyżem Zasługi.
Pytaliśmy Mariana Turskiego w wywiadzie na 95. urodziny: „Opowiadałeś kiedyś, że tobie życie w obozie uratowała ludzka solidarność. Solidarność w piekle jest możliwa?”. Odparł: „Jak dziś powiadają młodzi – to jedyna opcja, żeby przeżyć piekło”.
Nie bać się wcale
Marian Turski był pomysłodawcą, współtwórcą i przewodniczącym Rady Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, a także wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, członkiem zarządu głównego Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej oraz Rady stowarzyszenia prowadzącego Dom Konferencji Wansee.
O niezwykłym dziele Polin mówił w rozmowie z Joanną Podgórską: „Im więcej książek, im więcej dyskusji, tym większa szansa na przełamywanie stereotypów. Muzeum to na pewno krok w dobrą stronę, bo uczy empatii i tolerancji dla innego, obcego. Z tego punktu widzenia jest to dobra inwestycja, która będzie owocowała. Dla mnie najważniejsze jest to, by zwiedzający uświadomił sobie, że Żydzi żyli na tej ziemi przez tysiąc lat. Żeby pomyślał: byli między nami i już ich nie ma. Jeśli muzeum choć w małej cząstce wypełni tę próżnię, to będę się cieszył”.
27 stycznia tego roku, w 80. rocznicę wyzwolenia Auschwitz-Birkenau, Marian Turski też wystąpił z przesłaniem. „Drodzy przyjaciele, od co najmniej dwóch tysięcy lat naszej cywilizacji towarzyszy wizja apokalipsy. Oto pojawiają się czterej jeźdźcy apokalipsy: wojna, zaraza, głód i śmierć. Ludzie są porażeni strachem, sparaliżowani ze strachu. Czują się całkowicie bezradni. Co robić?” – mówił. I odpowiedział cytatem z rabina Nachmana z Bracławia: „Nie bać się wcale”.
„Została nas tylko garstka”, mówił Marian Turski.
Informacje o pogrzebie i pożegnaniu Mariana Turskiego przekaże Muzeum Polin.