Sabalenka wypuściła z rąk wynik 4:0. Nerwy już na starcie ...
Przed tegoroczną edycją Australian Open oczy obserwatorów były skierowane głównie na Arynę Sabalenkę. Białorusinka wygrała dwa poprzednie turnieje rozgrywane w Melbourne i stanęła przed szansą na tzw. hat-tricka. To właśnie ją wskazywano jako faworytkę do końcowego tytułu. Tym razem presja była jednak większa, bowiem przystępowała do zmagań jako liderka rankingu WTA. Po raz pierwszy została rozstawiona w imprezie wielkoszlemowej z "1", przejmując ten numer z rąk Igi Świątek.
Swoją drogę do obrony tytułu w stolicy stanu Wiktoria rozpoczęła od starcia ze Sloane Stephens. Amerykanka to głośne nazwisko, jeśli chodzi o kobiecy tenis, ale najlepsze lata kariery ma póki co za sobą. W 2017 roku wygrała US Open, a sezon później zameldowała się w finale Roland Garros. W przeszłości była nawet trzecią rakietą świata. Obecna forma Amerykanki pozostawia jednak wiele do życzenia. Plasuje się na 84. pozycji w rankingu, przegrała osiem spotkań z rzędu. Ostatnie zwycięstwo odniosła... 1 lipca. Na kolejne musi zaczekać.
Aryna Sabalenka awansowała do drugiej rundy. Nie zabrakło jednak emocji
Broniąca tytułu zawodniczka rozpoczęła spotkanie znakomicie, od utrzymania własnego podania do zera. W kolejnych minutach, chociaż rywalka prowadziła 30-15, to i tak doszło do przełamania na korzyść Sabalenki po tym, jak Białorusinka zgarnęła trzy akcje z rzędu. Po niespełna 10 minutach było już 3:0 dla faworytki. Aryna świetnie korzystała z wolniejszego drugiego serwisu przeciwniczki, agresywnie returnowała. Stephens miała dwie szanse na 3:1, ale to wciąż nie wystarczyło, by zgarnąć premierowe "oczko". Momentami grała zbyt wolno, idealnie dla liderki rankingu WTA. A ta konsekwentnie z tego korzystała.
Od stanu 4:0 wkradło się jednak rozluźnienie w poczynaniach 26-latki. Lepiej prezentowała się też sama Sloane. Przewaga Sabalenki zaczęła topnieć w szybkim tempie, a to objawiało się pierwszymi oznakami frustracji na jej twarzy. W ósmym gemie Amerykanka serwowała po wyrównanie na 4:4. Miała nawet ku temu jedną piłkę, ale nie udało się jej wykorzystać. Za piątym break pointem Aryna powróciła do przewagi z przełamaniem. Chwilę później Białorusinka utrzymała swoje podanie do 30 i w ten oto sposób wygrała premierową odsłonę rezultatem 6:3.
Tenisistka z Mińska chciała za wszelką cenę pójść za ciosem i wywalczyć breaka już na starcie drugiego seta. Prowadziła 30-15 przy podaniu przeciwniczki, ale potem trzy akcje trafiły na konto Stephens i to Amerykanka zainaugurowała partię od wygranego gema. W dalszym fragmencie Sloane nie miała już jednak zbyt wiele do powiedzenia. W trzecim rozdaniu Sabalenka zgarnęła przełamanie i zaczęła uciekać rywalce. Mistrzyni US Open 2017 dołożyła drugie "oczko" dopiero w siódmym gemie. Tym razem Aryna nie pozwoliła przeciwniczce na powrót do gry. Ostatecznie 26-latka wygrała 6:3, 6:2 i awansowała do drugiej rundy, gdzie zagra z Jessiką Bouzas Maneiro.
Dokładny zapis relacji z meczu Aryna Sabalenka - Sloane Stephens jest dostępny TUTAJ.
Aryna Sabalenka trenuje przed próbą zdobycia potrójnej korony/AP/© 2025 Associated Press
Aryna Sabalenka jest główną faworytką do wygrania Australian Open 2025/WILLIAM WEST / AFP/AFP
Sloane Stephens/AFP
Aryna Sabalenka/DAVID GRAY / AFP/AFP