Sceny po finale Australian Open. Wykrzyczała to, a Zverev nie ...
Finał Australian Open zawiódł kibiców, którzy liczyli na sportowe emocje. Mecz Sinnera i Zvereva od początku do końca odbył się pod dyktando Włocha. To oznacza, że Niemiec wciąż czeka na swoje pierwsze zwycięstwo w wielkoszlemowym turnieju. Do tej pory trzy razy grał w finałach - na US Open, Roland Garros i Australian Open.
Zobacz wideo Czy Jakub Moder wywalczy miejsce w składzie Feyenoordu? "Będzie mieć ciężary"
Skandal po finale Australian Open. Zverev tylko słuchał
Po zakończeniu spotkania odbyły się zwyczajowe rozmowy z uczestnikami finału. Chwilę przed tym jak przemawiać miał Alexander Zverev doszło do bardzo niezręcznej - dla tenisisty oraz organizatorów - sytuacji. Jedna z kibicek obecnych na trybunach głośno wykrzyczała: "Australia wierzy Oldze i Brendzie" - odnosząc się do zarzutów przemocy, o którą byłe partnerki oskarżały sportowca.
Według Olgi Szarypowej tenisista miał ją dusić, wykręcać jej ręce i bić jej głową o ścianę. ATP przeprowadziła wewnętrzne śledztwo, ale nie znalazła wystarczających dowodów na winę zawodnika.
Później oskarżenia wobec Zvereva wysnuła Brenda Patea. Ona postanowiła pójść z tą sprawą do sądu. Proces został umorzony po zawarciu ugody. W jej ramach sportowiec musiał zapłacić 200 tysięcy euro - 150 tysięcy państwu i 50 tysięcy organizacjom charytatywnym. Z Brendą Pateą miał dojść do porozumienia prywatnie.
Tenisista był wyraźnie zmieszany całą sytuacją. Jednocześnie protest fanki nie został najlepiej przyjęty przez większą część publiczności. Została wygwizdana, a Zverev otrzymał bardzo długi aplauz. Następnie zaczął przemowę, w której kompletnie zignorował, co się wydarzyło. - Po pierwsze... straszne, że stoję koło tej rzeczy i nie mogę jej dotknąć - stwierdził odnosząc się do stojącego obok niego pucharu.
Zverev do tej pory zaprzeczał oskarżeniom o przemoc domową i na razie - w świetle prawa - pozostaje niewinny.